Leki z importu równoległego są tańsze w Polsce od swoich odpowiedników o 10-60 proc. Tak wynika z informacji podanych na konferencji prasowej zorganizowanej w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych. W latach 2004-2008 URPL wydał 350 pozwoleń na import równoległy do Polski.
W tym samym czasie, agencje z innych państw złożyły 713 zapytań. Największe zainteresowanie importem z naszego kraju wyrażają Niemcy. Jak na razie udział leków z importu równoległego na polskim rynku to ledwie 0,5 proc.
- Ale możliwe jest i dążymy do tego, by ten udział zwiększył się do 2 proc. - deklaruje Tomasz Dzitko, prezes Stowarzyszenia Importerów Równoległych Produktów Leczniczych. Wynik jest możliwy do osiągnięcia, biorąc pod uwagę zielone światło dla inicjatyw, które w mniejszym stopniu będą obciążać budżet płatnika.
Liczba składanych do Urzędu wniosków o wydanie pozwoleń na import co roku jest o ponad 100 proc. wyższa. O ile w roku 2004 wpłynęło 16 wniosków, w 2008 r. - 456. Systematycznie zwiększa się również liczba wydawanych pozwoleń. Począwszy od roku 2004 do 2008 kolejno: 2, 40, 63, 80 i 165 wniosków.
Najwięcej leków w ramach handlu równoległego trafia do nas z Grecji, Czech, Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Węgier i Portugalii.
By taki lek mógł trafić na nasz rynek, podmiot musi złożyć wniosek o pozwolenie na import równoległy, wydawany na 5 lat. Dane są weryfikowane przez Urząd, który wydaje pozwolenie lub nie.
- Większość odmów udzielanych przez nasz Urząd, dotyczyła sytuacji, gdy wygasło pozwolenie na dopuszczenie do obrotu w kraju eksportera - wyjaśnia Teresa Klaudzińska z URPL.
Handel równoległy odbywa się obecnie we wszystkich kierunkach. Uczestniczą w nim również kraje uznawane za bogate, jak państwa skandynawskie, Wielka Brytania, Niemcy. W tym ostatnim państwie istnieje nawet wymóg, by produkt leczniczy z importu równoległego był tańszy dla pacjenta o 15 proc. od jego odpowiednika, a 5 proc. obrotu apteki musi pochodzić ze sprzedaży leków z importu.
Podstawową bowiem przyczyną istnienia importu równoległego są różnice w cenach tych samych produktów leczniczych pomiędzy krajami członkowskimi. Te różnice wynikają zarówno z polityki cenowej koncernów farmaceutycznych, jak i różnic w systemie ustalania cen przez dane państwo.
Produkty są kupowane w kraju, gdzie ich cena jest niska i eksportowane w celu odsprzedaży tam, gdzie cena jest wyższa.
Jak podaje prezes Tomasz Dzitko, w Polsce leki z importu równoległego są tańsze od swoich odpowiedników o 10-60 proc. W przypadku leków refundowanych (od lipca 2008 na liście refundacyjnej znajduje się 7 leków z importu równoległego), te oszczędności sięgają 30 procent.
- Od początku istnienia handlu równoległego w naszym kraju, polscy pacjenci zaoszczędzili 30 mln zł, a na samych tylko lekach refundowanych 150 tys. zł - mówi prezes.
Niedawno do grona firm czynnie uczestniczących w imporcie równoległym dołączył ósmy podmiot. Jak zapewnia Tomasz Dzitko, nowa firma wkrótce stanie się członkiem Stowarzyszenia. Członkowstwo ma gwarantować, że importer przestrzega zasad dobrej praktyki importu równoległego i wspólnych inicjatyw, mających na celu zapewnić bezpieczeństwo wprowadznych do obrotu leków.
www.rynekzdrowia.pl